Nadal nie do końca do mnie to dociera i wydaje mi się abstrakcyjne. Ale to fakt – za 53 dni lecę na 2 miesiące do USA!! Jakie mam plany? Bardzo różnorodne – od zwiedzania miast, przez mnóstwo (mnóstwo!) chodzenia po górach i parkach narodowych po pracę na wolontariacie w „branży”, z którą do tej pory nie miałam absolutnie nic do czynienia. Jesteście ciekawi? Zapraszam do lektury 🙂
2 miesiące w USA – jakie mam plany?
Moją podróż podzielić można na 3 części:
– California dream
– Hike until you die
– Let’s be #bornglobals
Część pierwsza: California Dream
Los Angeles – Kings Canyon National Park – Sequoia National Park – Yosemite National Park – Monterey – Big Sur – Los Angeles / Santa Monica
Przylatujemy z narzeczonym do Los Angeles, gdzie będziemy szukać śladów Lakersów w mieście (to Adam) i Johnnego Deppa w Hollywoodzie (a to zdecydowanie ja). Stamtąd ruszymy do Parku Narodowego Kings Canyon i przylegającego do niego Parku Narodowego Sekwoi, żeby zobaczyć najwyższe drzewa na świecie. Zasalutujemy Generałowi Shermanowi – najwyższemu z najwyższych drzew w parku. Stamtąd ruszymy do Parku Narodowego Yosemite. Rozejrzymy się za czarnymi niedźwiedziami – trzymajcie kciuki, żebyśmy żadnego nie znaleźli… 🙂 O ile lęk wysokości nas nie pokona, w ramach rozgrzewki przed drugą częścią wycieczki zdobędziemy Half Dome – kawał granitu wznoszący się na wysokość (bagatela) 2693 m. n. p. m. Wspinać się nie trzeba – jest tam przygotowany i zabezpieczony szlak. Ale i tak będzie ciekawie 🙂 Po Yosemite damy sobie chwilę odpoczynku w miasteczku Monterey, skąd ruszymy do Big Sur – regionu, w którym góry wyrastają prosto z oceanu. Przejedziemy drogą California State Route 1, uznawaną za jedną z najbardziej malowniczych dróg w USA, a czasem i na świecie. Wrócimy do Los Angeles i spędzimy dzień na plaży Santa Monica aby odegrać scenę ze Słonecznego Patrolu. Tak zakończy się pierwsza część naszej podróży.
Część druga: Hike until you die
Los Angeles – Oatman – Grand Canyon (South Rim) – Antelope Canyon – Grand Canyon (North Rim) – Bryce Canyon National Park – Zion National Park – Valley of Fire – Las Vegas – Death Valley – Los Angeles
Zanim zachodzimy się na śmierć w tych wszystkich parkach i kanionach zatrzymamy się w Oatman. Miasteczku niemal opuszczonym przez ludzi, zamieszkałym za to przez… dzikie osły 🙂 Dalej pojedziemy sprawdzić, czy Wielki Kanion naprawdę jest taki wielki, zweryfikujemy to zarówno z południowej jak i północnej krawędzi. Po drodze będzie też Kanion Antylopy – miejsce, którego niesamowite, kosmiczne piękno nie przestaje mnie zadziwiać na zdjęciach. Póki nie zobaczę – nie uwierzę, że ono naprawdę istnieje!
Pożegnamy się z Arizoną i przejedziemy do Utah, by zobaczyć dwa kolejne parki narodowe (więcej chodzenia! :)) – Bryce Canyon i Zion National Park. W Zionie zmierzymy się kolejny raz z lękami wysokości – będziemy chcieli pokonać szlak na Angels Landing. Anioły byle gdzie nie lądują – widok z najwyższego punktu Angels Landing wygląda niesamowicie…
Wybierzemy się też do Nevady, ale nie spędzimy tam większości czasu w kasynach w Mieście Grzechu (chociaż ja upieram się, żeby jednak odwiedzić kasyno i zagrać w blackjacka!). Pojedziemy do parku stanowego Valley of Fire (jeszcze więcej chodzenia!!), gdzie poszukamy kolorowych skał nazywanych też tęczowymi. Chociaż to nie tęcza, a raczej przeplatające się ze sobą różne odcienie czerwieni. Prawdopodobnie wybierzemy się na zwiedzanie Hoover Dam – zapory, elektrowni wodnej na rzece Kolorado. Warto też czasem podziwiać to, co powstało dzięki pracy człowieka…
Jeżeli starczy nam czasu, wracać do Los Angeles będziemy przed Dolinę Śmierci. Na dobitkę 🙂
Adam zakończy podróż po tym etapie – obowiązki zawodowe i rodzinne wzywają go z powrotem do Polski. Zostanę sama sobie sterem, żeglarzem… 🙂
Część trzecia: Let’s be #bornglobals
Moim celem jest łączyć podróżowanie z pomaganiem innym i wywieraniem pozytywnego wpływu na otaczającą mnie rzeczywistość. Dlatego część swojego czasu w USA przeznaczę na pracę na wolontariacie. Lubię wyzwania – co więc robię, całe życie mieszkając w mieście, kompletnie nie znając życia na wsi? Szukam wolontariatu pośrodku niczego przez sieć organizacji zrzeszającą gospodarstwa organiczne i chętnych do pracy na nich wolontariuszy. Ta organizacja to WWOOF USA (World Wide Opportunities on Organic Farms).
Będę pracowała w SkyWater Ranch and Sanctuary, miejscu które opiekuje się dzikimi ptakami – zranionymi, osieroconymi lub w okresie rekonwalescencji. W zamian za pracę po kilka godzin dziennie dostanę zakwaterowanie i wyżywienie. Skywater znajduje się niedaleko Sacramento – stolicy Kalifornii. Poza fascynującymi wyzwaniami, które czekają mnie w pracy, jest to świetna lokalizacja by poznać Sacramento, zwiedzić San Francisco, czy wybrać się na kolejną (a jakże!) wycieczkę w góry.
Wiecie co? Nie mogę się doczekać!! 🙂 Wymarzyłam sobie kolejny wolontariat połączony z podróżą po tym, jak w 2014 roku wróciłam z programu Global Citizen w Rosji. Pomyślałam wtedy, że daję sobie 2 lata na zgromadzenie pieniędzy na zrealizowanie tego celu. A teraz to się dzieje naprawdę!
Chcesz śledzić moją podróż? Zapraszam do obserwowania mnie w mediach społecznościowych! A już niedługo na Facebooku pojawi się możliwość wygrania prezentu-niespodzianki z tej podróży… 🙂
Jeśli macie jakieś sugestie, co do dodatkowych punktów wartych zobaczenia, dajcie znać. Jestem otwarta na wszelkie sugestie, ten plan jest ciągle zmienny!
A jeśli podobał Ci się ten post, użyj proszę przycisków na dole i udostępnij go na Facebooku, Twitterze, czy Google+! Dzięki!