Gdy rozpoczęłam pracę jako wolontariusz ramach programu WWOOF (World Wide Opportunities on Organic Farms) wydawało mi się, że będę się zajmować jedynie zadaniami, które niemal bezpośrednio przyczyniają się do zmiany świata na lepsze.
Pracuję jako WWOOFer w Skywater Rescue Ranch and Sanctuary – miejscu do którego trafiają zranione, chore ptaki, które nie przeżyłyby na wolności. Tutaj są leczone i następnie wypuszczane w powrotem do życia w naturze. Ja karmię ptaki, dbam o nie, obserwuję w jaki sposób są przywracane do stanu używalności. Miałam też okazję wypuścić na wolność kilka czapli.
Brzmi pięknie, prawda? I jest pięknie. Wpływam na zwiększanie ilości dzikich ptaków w naturze.
Ale oprócz tego zeskrobuję też ptasią kupę z betonowego tarasu. Kupy są dorodne, w większości gęsie, ich rozmiar oceniłabym na porównywalny do kupy małego psa. A ilość kup dąży do nieskończoności. Zdarzyło mi się też wyciągać martwego ptaka z klatki i przenieść do zamrażarki służącej za małą kostnicę do konserwacji pierzastych zwłok aż nie zostaną zutylizowane.
Obrzydliwe?
Troszkę.
Ale jest to część całego procesu. Dobitnie pokazuje, że osiąganie czegoś wielkiego to nie tylko tęcze i jednorożce.
Niestety łączy się z wieloma gównianymi zadaniami.
Nie da się ratować ptaków bez zdrapywania kup z tarasu, bez specyficznego ptasiego smrodku czy bez piejących kogutów o piątej nad ranem. Tak samo jak nie da się osiągnąć sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie bez przechodzenia przez zadania, mogą Ci się ani trochę nie podobać.
Bo czy spełnianie marzeń to efekt szczęścia, czy ciężkiej pracy?
Przykład. Gdy zaczęłam prowadzić bloga i go rozwijać, postawiłam sobie cel. Chcę realnie pomagać Tobie, czytelniku w organizacji podróży, zachęcać do pracy na wolontariacie, popchnąć Cię w stronę realizacji Twoich celów. A przy okazji żyć z tego, co kocham.
To jest coś, co jara mnie niesamowicie. Ale nie wszystkie kroki do tego celu mi się podobają. Zdecydowanie za dużo czasu spędzam przez to w mediach społecznościowych i w Internecie ogółem. Powinnam nauczyć się kompletnie nieinteresującego dla mnie tematu SEO. Wracając z pracy zamiast oglądać serial i głaskać kota, siadam do komputera na parę godzin (tak jakbym poprzednich ośmiu nie spędziła dokładnie tak samo) i pracuję nad blogiem.
Piszę posta, klikam lajki na Instagramie, wrzucam coś na Facebooka, biorę udział w webinarze, obrabiam zdjęcia. W podróży zamiast w pełni cieszyć się miejscem, w którym jestem żongluję urządzeniami – bo przecież muszę mieć i perfekcyjne zdjęcia na lustrzance, i snapy na snapchacie, i nagranie na mojej sportowej kamerce, i „poczekaj Adam, jeszcze zdjęcie telefonem, bo co wrzucę na blogowy fanpage?!”. Zwariować można!
Potem w górach ogarniam swoje priorytety, żeby to wszystko mnie nie przytłoczyło.
Na pewno Ty też chcesz coś osiągnąć. Zmienić pracę, studia, nauczyć się grać na gitarze, wyjechać w podróż dookoła świata. Ale z jakiegoś powodu nic w tym kierunku nie robisz. Myślisz o wszystkich tych gównianych zadaniach i konsekwencjach, które się z tym wiążą i nie masz ochoty się z nimi zmierzyć. Przecież nie lubisz brudzić się po łokcie, a co jak potem nie wyskrobiesz resztek zza paznokci?
Ale wiesz co? Wcale nie jest tak strasznie. Szczególnie, jak już zdasz sobie sprawę i przygotujesz się wcześniej, że od rutynowych, nieciekawych, nieprzyjemnych, głupich zadań nie uciekniesz. Myślę, że nie chcesz zanudzić się na śmierć i niczego w życiu nie osiągnąć.
Więc chyba lepiej przerzucać stos gówna blokujący Ci drogę do celu, niż tylko przerzucać je prawej na lewą, stojąc w miejscu? 🙂
To co, gotowy do działania? 🙂 Zobacz poniższy poradnik i zacznij planowanie!
Jak wyjechać na wolontariat zagraniczny?
Możesz też od razu przeskoczyć do posta wyjaśniającego jak działa WWOOF. Pamiętaj, że praca na farmie to nie jedyna opcja. Zerknij też co robiłam na wolontariacie Global Volunteer z AIESEC. Jeśli nie czujesz się w pełni przekonany, zerknij na ten post, w którym pytam polskich blogerów podróżniczych czy ich zdaniem warto wyjechać na wolontariat zagraniczny 🙂
A jeśli podobał Ci się ten post użyj proszę przycisków na dole i udostępnij na Facebooku, Twitterze, czy Google+! Dzięki! 🙂
[…] da się ukryć, że ptaki do najczystszych stworzeń nie należą, więc czasami trzeba było zeskrobywać ptasią kupę z betonowego tarasu. Poza tym niestety nie wszystkie historie kończą się happy endem, więc czasami trzeba też […]
[…] potraktowałam to jako kolejne, ciekawe wyzwanie. I muszę przyznać, że dostałam tam niezłą lekcję życiową […]
[…] Wolontariat zagraniczny to według mnie jedno z najlepszych doświadczeń, jakie można zafundować sobie w podróży – i nie tylko. Wolontariat w Rosji z AIESEC i WWOOF w USA wspominam wspaniale – pozwoliły mi poznać życie w tych krajach od podszewki, nauczyły mnie wielu nowych rzeczy. […]