Planujesz wyjazd do nowego miasta. Trzecią godzinę przeszukujesz Internet, by znaleźć i wypisać wszystko, co trzeba zobaczyć. Planujesz dzień, trasę zwiedzania. Lista „must see” czeka na odhaczanie punktów.
Jeśli tak też zrobiłeś z Lwowem – wyrzuć listę, natychmiast. Potargaj papierową, poślij w kosmiczny niebyt tą elektroniczną.
Lwów to nie miasto, w którym powinno się chodzić od soboru do soboru. To nie miasto, w którym trzeba koniecznie oglądać konkretne nagrobki na cmentarzu. To nie miasto, w którym musisz zobaczyć konkretny budynek. Nic się nie stanie, jak ominiesz pomnik Adama Mickiewicza, facjatę wieszcza wystarczająco często widujesz w kraju.
To nie będzie klasyczny, przewodnikowy post. Zupełnie nie pasował mi do Lwowa. Bo Lwów to miasto, na które warto otworzyć swoje wszystkie zmysły. Z szóstym włącznie.
Lwów trzeba zobaczyć – jako całość. Przespacerować się brukowanymi uliczkami bez celu wśród kolorowych budynków. Podziwiać stare, pokryte rdzawym nalotem samochody, jakich próżno już szukać w Polsce.
Zauważyć wyłaniające się spod warstw świeżej farby stare napisy w języku polskim. Wpaść w uliczną dziurę głęboką jak krater niedawno wybuchającej Etny. Zaobserwować drogową mieszankę nieprzewidywalnie zmieniających pas samochodów i marszrutek.
Lwów trzeba dotknąć. Dotknąć jego burzliwej historii i dać tej historii dotknąć swojego serca. Poczuć szorstką fakturę pomników słynnych Polaków, którzy swoje życie związali z Lwowem.
Dotknąć zimnych kamieni nagrobków na Cmentarzu Łyczakowskim i zrozumieć miasto przez wiele lat rozdarte pomiędzy krajami – Polską przez ponad 400 lat, Austrią i Austro-Węgrami. Miasto, które widziało walkę polskich Orląt Lwowskich z Ukraińcami i bloszewikami. Germanizowane i sowietyzowane. Dopiero od 26 lat część niepodległej Ukrainy.
Lwów trzeba posmakować. To tutaj znajdziesz niezliczoną ilość pomysłowych restauracji i pubów, których tak bardzo brakuje mi w mojej okolicy.
Stek rozpływa Ci się w ustach w Mięso i Sprawiedliwość, gdzie w drzwiach wita Cię kat, otaczają Cię narzędza tortur, a po jedzeniu podchodzi do Ciebie kelner z toporem w ręce. Myślisz, że to już koniec, ale nie – on tylko przebija Twój paragon. To chyba groźba – co się stanie z Twoją głową, jeśli nie zapłacisz…
W Kumplu gorzkie, ważone na miejscu piwo miesza się z intensywnym smakiem ciepłej, rybnej zupy uchy i lokalnego barszczu. W Teatrze Piwa Prawda na lwowskim rynku z fantastycznym kraftowym piwem za 4 zł myślisz, że nie może być już lepiej. A jednak – zmieniasz zdanie gdy zaczyna do tego grać orkiestra na żywo 🙂
W Domu Legend każde pomieszczenie odsłania przed Tobą inną historię. W jednym pokoju usiąść możesz w klatce, w innym obsługują Cię karły, a na dachu znajdziesz starego trabanta.
W Lampie Gazowej w progu wita Cię posąg Ignacego Łukasiewicza, który po wielu eksperymentach i badaniach otrzymał naftę i użył jej praktycznie właśnie we Lwowie. To tam rozświetlił wystawę apteki i umożliwił wykonywanie pilnych operacji nocą.
W nawiązaniu do dzieła tego naukowca, drinki w podejrzanych kolorach dostajesz w probówkach i zastanawiasz się do jak bardzo niebezpiecznej reakcji chemicznej dojdzie w Twoim żołądku po zmieszaniu tego wszystkiego.
Lwów trzeba poczuć. Wdychać powietrze przesiąknięte intensywnym aromatem kawy. Alkoholowym zapachem rumu, brandy i słodkiej nalewki. Tłustym zapachem zakąsek – pieczonej skóry z kurczaka, wędzonym – świńskiego ucha.
Lwów trzeba usłyszeć. Usłyszeć docierającą z każdej strony mieszankę języków słowiańskich. Wsłuchać się w tenory i soprany lwowskich śpiewaków operowych rozchodzących się po sali słynnego teatru.
Nawet usłyszeć ten tłum Polaków-cebulaków gadających podczas przedstawienia, którzy na operę przyszli tylko dlatego, że ktoś im powiedział, że „trzeba”, więc skusili się na bilet za 15 zł mimo, że nie lubią opery.
Wreszcie Lwów trzeba poczuć szóstym, metaforycznym zmysłem. Trzeba wchłonąć jego niepowtarzalną, uroczą atmosferę jako całość. Jako fantastyczną i fascynującą mieszankę kultur, historii, smaków, zapachów i dźwięków.
Wyrzuć więc tę listę. Nie odhaczaj na niej żadnych punktów. Otwórz się na miasto i ciesz się różnorodnością bodźców, które Cię otaczają. 🙂
Lwów praktycznie:
Bo chociaż nie warto podążać za listą, to jednak kilka informacji się przyda 🙂
W osobnym poście znajdziesz informację o przekraczaniu granicy Polski z Ukrainą w Korczowej samochodem.
Co warto zobaczyć
Zdjęcia powyżej pochodzą ze starego miasta, Cmentarza Łyczakowskiego i drogi do niego. Zachód słońca i widok na miasto z góry – wzgórze Wysoki Zamek.
Odwiedź tą stronę aby sprawdzić repertuar lwowskiej opery. Przez tę stronę kupisz też bilety. Dla nieświadomych – opera będzie w oryginalnym języku (np. po włosku) z napisami po ukraińsku wyświetlającymi się nad sceną 🙂 W ostatnich rzędach na parterze napisów nie widać, będziesz mieć nad głową balkon, który je zasłania.
Gdzie zjeść
Mięso i Sprawiedliwość (Перша грильова ресторація м’яса та справедливости – Valova St, 20, L’viv). Kumpel (Volodymyra Vynnychenka St, 6, L’viv)
Gdzie wypić piwo/nalewkę
Teatr Piwa Prawda (Rynok Square, 32, L’viv), Dom Legend (Staroievreiska St, 48, L’viv), Lampa Gazowa (Virmens’ka St, 20, L’viv), Poczta na Drukarskiej (Drukarska Street, 3, L’viv)
Gdzie wypić kawę
Kopalnia Kawy (Rynok Square, 10, L’viv)
Gdzie zostawić samochód
Przy ulicy Korolenki 8a znajduje się strzeżony parking. Koszt to 40 UAH za dobę, a stamtąd do rynku piechotą idzie się 10 minut.
Ceny we Lwowie
Ceny są średnio o połowę niższe niż w Polsce.
Noclegi
Nocleg we Lwowie możesz załatwić przez Airbnb lub przez booking.com. My zapłaciliśmy – 400 zł za 4-osobowy apartament na dwa dni. Na samym rynku 🙂
Do znalezienia noclegu we Lwowie możesz użyć poniższej wyszukiwarki booking.com. Dla Ciebie nie zmienia zupełnie nic – ale dla mnie ma ogromne znaczenie! Ty zapłacisz tyle samo, ale w ten sposób nie wszystko zgarnie zespół booking.com. Część dostanę ja za czas i pracę włożoną w tworzenie tego miejsca dla Ciebie! Dzięki!
Booking.com
Miłego pobytu! 🙂
[…] Baw się dobrze na Ukrainie! I zerknij, jak zwiedzić Lwów w sześć zmysłów 🙂 […]