Jak temat rozmowy schodzi na języki obce, ludzie często się dziwią, że znam trzy. Po co? Chciało mi się? Angielski nie wystarczy?
Pewnie by wystarczył do komunikacji w podróży, w pracy, do czytania internetów, czy do pisania tego bloga. Angielski to w dzisiejszych czasach podstawa. Dla wielu to też jedyny język, który warto znać.
Dla mnie nauka kolejnych języków to nie obowiązek. Mnie to cieszy. Takie dziwne hobby – jedni lubią jeździć na rowerze, inni skakać ze spadochronem i robić placki, a ja lubię góry, podróże i języki obce 🙂 Mówię po angielsku, rosyjsku i francusku, w planie mam jeszcze nauczyć się przynajmniej dwóch – hiszpańskiego i włoskiego.
Ale po co? Dlaczego mnie to właściwie cieszy?
Praktyczny punkt widzenia jest oczywisty – więcej języków daje mi większe możliwości na rynku pracy i ułatwia mi podróżowanie w więcej miejsc. Ale znajomość języków, szczególnie mniej popularnych niż angielski przyniosło mi też korzyści, o których nie pomyślałam przed nauką. Korzyści, których wartość nie przestaje mnie zaskakiwać.
Dlaczego warto się uczyć języków obcych poza angielskim?
1. Zaczniesz sobie uświadamiać, że żaden język nie jest w stu procentach kompletny.
W każdym języku znajdziesz specyficzne słowa i wyrażenia, których sensu nie da się oddać w innym. W obcych językach znajdujesz wyrażenia, których podświadomie brakowało Ci w ojczystym. Jednocześnie tym bardziej doceniasz niektóre niuanse swojego języka.
Ile razy przydałoby mi się francuskie „et voila”, żeby naturalnie zakończyć swój niekontrolowany słowotok. Jak wiele tracą inne języki bez polskiego słowa „kombinować”. Jak ubogi jest angielski wrzucając wszystkich znajomych do jednego worka pod hasłem „friend”. Z drugiej strony, jak często w polskie zdanie mam ochotę wrzucić angielskie słówko, bo polski odpowiednik albo nie istnieje, albo w pełni nie oddaje sensu. Myślę wtedy, że anglojęzyczni native speakerzy ( 🙂 ) mają łatwiej.
Ale to nieprawda.
Każdy język jest inny – rozwijał się w innych warunkach i w innej kulturze, stąd ta różnorodność. Warto ją poznawać i z niej czerpać.
2. Poznasz ludzi, których inaczej byś nie poznał i perspektywę, której inaczej byś nie zauważył
Mówiąc po angielsku, w wielu krajach możesz spędzić czas z młodymi ludźmi. Oni lepiej lub gorzej będą w stanie z Tobą porozmawiać. To często ludzie podobni do Ciebie – zainteresowani światem, odważni, marzący o podróżach, z otwartym umysłem.
Co jednak z ludźmi, którzy z racji wieku nigdy nie uczyli się angielskiego? Z ludźmi, których przeraża mówienie po angielsku, którzy nigdy nie wyjechali poza swój region?
Każda z tych osób ma inne spojrzenie na świat. Inaczej reagują na to, co słyszą w telewizji, inaczej wypowiadają się o politykach, o tym, co dobre dla kraju, o wartościach. Ich życie jest inne.
Czy turysta przyjeżdżający do Polski jest w stanie „poznać kraj” po rozmowie ze mną? Częściowo tak. Ale czy będzie to pełne doświadczenie bez możliwości rozmowy z osobami w wieku moich dziadków, którzy wychowali się w zupełnie innej Polsce i których ukształtowała tamta trudna rzeczywistość?
Czy moje spojrzenie na Rosję byłoby pełne, gdybym rozmawiała tylko z młodymi ludźmi, którzy otwarcie mówią, że nie akceptują polityki Putina? Gdybym nie widziała starszych osób z aprobatą kiwających głowami słuchając jego przemówień, mówiących, że tylko on wie, co będzie dobre dla Rosji i jak obronić ją przez złym wpływem USA i Europy?
Gdyby nie znajomość języka, straciłabym możliwość obserwacji tych różnic.
3. Staniesz się członkiem nowej grupy ludzi
Mówią, że zwracając się do kogoś w języku, który rozumie, trafiasz do jego umysłu. Mówiąc w jego języku ojczystym, trafiasz do serca. Jeśli poznasz osobę pochodzącą z kraju, którego języka się uczysz, o ile przełamałeś barierę językową i nie boisz się mówić – łatwo nawiązujecie kontakt. Od razu macie temat do rozmowy, najczęściej native speaker tego języka jest pod wrażeniem, że chciało Ci się go uczyć i będzie się dziwił – po co? Jak długo się uczysz? A było trudno?
To samo z innymi Polakami. Gdy spotkasz nową osobę, która zna ten sam obcy język (inny niż angielski), rozwija się między Wami nić porozumienia. Nic tak nie łączy, jak wspólne narzekanie na tą cholerną wymowę, na niezrozumiały subjonctif, czy na akcent zmieniający znaczenie słów… 🙂
4. Zaczniesz częściowo rozumieć pokrewne języki, których nigdy się nie uczyłeś
Gdy uczysz się większej ilości języków, uczysz się wyłapywać znajome słowa w pozornie niezrozumiałym ciągu dźwięków. Wraz ze znajomością języków rośnie Twój zasób róznorodnego słownictwa i rodzin słów.
Chociaż nauka francuskiego i rosyjskiego nie pomogła mi zrozumieć węgierskiego, czy mandaryńskiego – jestem za to w stanie zrozumieć ogólny sens z powoli prowadzonej konwersacji po hiszpańsku lub wyłapać kiedy latynosi w pracy ze mnie żartują 🙂 Z tekstu pisanego zrozumiem większość bez pomocy Google.
Podczas naszej wycieczki do Bergamo, a później do Lecco zaskoczyłam Adama rozmową po „włosku” ze starszym miłym panem, który chciał nam pomóc. Zrozumiałam go bezbłędnie, odpowiedź tylko była nieco koślawa 🙂
Znajomość rosyjskiego w połączeniu z ojczystym polskim ułatwia częściowe zrozumienie innych języków słowiańskich, w których często rozpoznaję podobieństwo do jednego lub drugiego języka.
To całkiem nieźle jak na języki, których nigdy się nie uczyłam i sama się temu dziwię 🙂
5. Nauka nowego języka to jak odkrywanie nowego świata i nowej części siebie
Czeskie przysłowie, mówi że jeśli nauczysz się nowego języka, zyskasz nową duszę.
Jest w tym sporo prawdy. Każdy język swoją strukturą odzwierciedla wzorce zachowań charakterystyczne dla ludzi go używających. Ucząc się języka siłą rzeczy podpatrujesz zachowania innych jego użytkowników i po pewnym czasie zaczynasz je naśladować.
Z mojej perspektywy mają na to też wpływ osobiste doświadczenia z językiem. Gdy używam angielskiego, jestem najbardziej otwarta – nawet bardziej niż po polsku. Zawsze dobrze się czułam w tym języku. Byłam dumna, że swobodnie się nim posługuję, czułam, że jestem w tym lepsza niż inni. To dodawało mi pewności siebie.
W rosyjskim wręcz przeciwnie – gdy pojechałam do Rosji mój poziom rosyjskiego był dobry. Ale od razu wpadłam w środowisko pełne Rosjan i czułam się onieśmielona. Nie posługiwałam się językiem tak dobrze, jak wszyscy dookoła (czemu trudno się dziwić). Do tej pory po rosyjsku jestem dużo bardziej nieśmiała, szczególnie na początku, zanim się rozkręcę.
Po francusku póki co jest to gdzieś pośrodku. Zależy od towarzystwa, sytuacji i jak bardzo jestem zmęczona. W tym języku znów lubię u siebie obserwować, jak po krótkim czasie z native’ami podłapuję charakterystyczne dla tego języka nic nie znaczące przerywniki (ouai, bah, bon… 😉 ). Gdybym zaczęła wplatać taki bełkot w polski, wszyscy pomyśleliby, że za dużo wypiłam… 🙂
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że angielski wystarczy do komunikacji w podróży, w pracy, do czytania internetu. Angielski to w dzisiejszych czasach podstawa, ciężko bez niego funkcjonować.
Ale to nie jest jedyny język, który warto znać.
Sprawdź też jakie są moje sposoby na naukę języka bez wkuwania słówek i gramatyki oraz co robię, żeby nie zapomnieć języka obcego. Pamiętaj też, że niezależnie ile języków znasz, w końcu trafisz w miejsce, gdzie nikt nie zna żadnego z nich. Wtedy przydają się triki, które ułatwiają komunikację w podróży.
A jeśli spodobał Ci się ten post, użyj przycisków na dole i udostępnij go na Facebooku, Twitterze, czy Google+! Dzięki! 🙂
Bardzo fajny artykuł, którym się całkowicie zgadzam. Z jednej strony dobrze jest, jeśli możemy porozumiewać się po angielsku. Z drugiej strony to przecież nie każdy rozumie ten język. Lokalni zdecydowanie bardziej wolą mówić po swojemu, a nawet znikoma znajomość ich mowy wywołuje nie lada podziw. Obecnie mówię po angielsku, niemiecku oraz trochę po holendersku. W planach jest jeszcze hiszpański… zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie 😀
Dzięki za komentarz i życzę powodzenia w nauce 😉 To zdecydowanie otwiera wiele drzwi i ludzie są od razu bardziej życzliwi.